
Picopresso – zgrabne narzędzie o wysokich ambicjach (recenzja)
-
Wacaco, producent akcesoriów kawowych z Hong Kongu, postawił sobie za cel stworzenie narzędzia umożliwiającego przygotowanie dobrego napoju w podróży.
Jak do tego doszło?
Picopresso jest efektem ewolucji ich pierwszego produktu, choć narzędzia będące wynikiem każdego z etapów są nadal dostępne do kupienia.
Minipresso (2014)
Występuje w wariantach na kapsułki i z koszykiem na kawę zmieloną. Zastosowanie pojedynczego sitka ciśnieniowego wydobyło z ziarna cremę, co było krokiem milowym w całej branży. Ale to były dopiero pierwsze, choć duże, kroki. Brak podwójnego sitka i konieczność zakupu osobnego do parzenia kawy z ziaren i kapsułek doprowadziły do nowego produktu.
Nanospresso (2017)
Za sprawą przeprojektowanej konstrukcji, wprowadzono możliwość zamiany części zawierającej zmielone ziarna. Obok pojedynczego sitka pojawiło się podwójne, które można wymienić też na uchwyt na kapsułki Nespresso. Sitka te nadal są ciśnieniowe, co może jest przedmiotem krytyki ze strony bardziej doświadczonych i wymagających kawoszy. Tak narodziło się Picopresso!
Picopresso (2021)
Standardowy koszyk 18g i goły portafilter stanowi wyjście naprzeciw oczekiwaniom. Nie jest to jednak narzędzie dla każdego, zrezygnowano bowiem całkowicie ze wsparcia kapsułek. Czy to źle? Każdy powinien ocenić to sam, każdy ma inne preferencje i jak niektórzy z was wspominali, na wyjeździe może lepiej skupić się na wypoczynku/aktywnościach, a nie parzeniu kawy. Niektórzy
– inni (jak ja) czerpią ogromną radość z procesu przygotowania kawy i wypicia lepszego jakościowo napoju, nawet jeśli ta przyjemność trwa zaledwie kilka sekund.
Ale do brzegu!
Unboxing
Opakowanie jest lekkie i zostało bardzo dobrze zaprojektowane. Podobnie jak w przypadku ekspresów od Lelita, w zewnętrznym pudełku umieszczone zostało dodatkowe wypełnienie w rogach w celu minimalizacji uszkodzeń podczas transportu. Wewnętrzne, właściwe pudełko jest bardzo estetyczne, wręcz zachęcające do trzymania w nim Picopresso. W środku bardzo dobrze rozplanowane – zabezpieczone zostały wszystkie elementy, poza małym pędzelkiem lekko grzechoczącym w środku Pico.
Zawartość zestawu
Jednym słowem – samowystarczalny. Przynajmniej przy założeniu, że posiadamy zmieloną kawę i źródło gorącej wody. Za 500zł dostajemy:
- zaparzacz
- koszyk 18g 52mm
- tamper
- kołnierz na koszyk
- igła do dystrybucji (WDT)
- miarkę
- pędzelek
- silikonową zaślepkę, przydatną po zaparzeniu, żeby nie ciekło do torby/plecaka
- silikonową nakładkę (na portafilter) z dziurką w środku, jeśli zamiast NPF wolimy przewidywalny strumień łatwiejszy do opanowania
- futerał
- naklejki Picopresso
- instrukcję w kilkunastu językach, ale nie po polsku
Zróbmy sobie espresso
Mielenie
Wacaco zaleca ultra drobne mielenie do Pico.
Szczerze mówiąc, nie widzę dużej różnicy między super, extra a ultra, więc mielę podobnie jak pod kolbę. To, o czym należy pamiętać to rozmiar koszyka. Mimo standardowej pojemności 18g, średnica jest węższa niż zwykle – 52mm. Węższy koszyk to głębszy koszyk, smak może okazać się nieco inny.
Przed rozpoczęciem mielenia na koszyk nakładamy tuleję. Bez niej zmieszczenie 18g byłoby nie lada wyzwaniem, a i z nią trzeba zachować ostrożność pod koniec.
Dystrybucja
Igła (pojedyncza) do dystrybucji zawarta w zestawie nie sprawdza się najlepiej, zwłaszcza że jest stosunkowo gruba, jak spinacz biurowy, a może nawet grubsza. O ile jest tylko taka możliwość, używałbym WDT spoza zestawu z kilkoma cienkimi igłami.
Tamping
Przychodzi bezwysiłkowo. W połączeniu z kołnierzem nie musimy się zastanawiać nad siłą nacisku – ubijamy do momentu zetknięcia tampera z kołnierzem. Jest to bardzo intuicyjne i stanowi miłe zaskoczenie.
Grzanie wstępne
Zanim zaparzymy kawę, zaleca się najpierw wlać trochę gorącej wody do zbiornika i przepompowanie przez mechanizm. W ten sposób można od razu wstępnie podgrzać także filiżankę. Wacaco w instrukcji mówi o pojedynczym naciśnięciu pompki, choć według mnie można nawet i 3. Zajmuje to kilka sekund, a naczynie lepiej się podgrzeje. Pozostałą wodę wylewamy.
Montaż koszyka
Przygotowany wcześniej koszyk umieszczamy na gwintowanym pierścieniu mocującym, przykrywamy prysznicem i zakręcamy. Ostatnim krokiem przygotowawczym jest wlanie gorącej wody do zbiornika Pico i zakręcenie górnej komory.
Tu małe wtrącenie. Przy pierwszym zaparzaniu nie nalałem dostatecznie dużo wody, przez co szot był przerywany i z tego powodu wyszła lekka nadekstrakcja, ale bałem się kwaśnego efektu ze względu na zachwiane na tamten moment ratio. Dolałem szybko wody i kontynuowałem proces. Jak to się dokładnie skończyło, przeczytacie niżej.
Jesteśmy gotowi!
Zaparzanie
Proces parzenia zaczynamy od preinfuzji. 8 sprawnych naciśnięć doprowadza odpowiednią ilość wody. Odczekujemy 10 sekund i kontynuujemy pompowanie wody. Po chwili zaczyna być czuć znaczny opór, zbudowaliśmy ciśnienie! W zależności od użytej siły, espresso jest gotowe w 1-2 minuty.
Efekt
Zdumiewający. Bogate body, aksamitna cremá, dobry smak. Ciemno palone ziarno, którego nie mogłem opanować duetem Freda i Bianki pokazało swoje lepsze oblicze. Mimo delikatnej nadekstrakcji, jak na pierwszego szota, efekt przeszedł moje najśmielsze oczekiwania. Bałem się trochę plastikowego aromatu, ale nic takiego nie wyczułem. Ani w zapachu, ani smaku.
Sprzątanie
Koszyk jest dość cienki, więc ostrożnie wystukałem ciastko do knock-boxa. W terenie na pewno trzeba zwrócić na to uwagę.
Płukanie dolnych elementów zajmuje dosłownie chwilę, dla pewności wystarczy przetrzeć szmatką, żeby zminimalizować wilgoć po zamknięciu, na czas transportu.
Moje wrażenia
Po 2 szotach jestem bardzo pozytywnie zaskoczony tym, co można uzyskać z Pico. Zaryzykowałbym wręcz stwierdzenie, że efekt może być porównywalny z tym z wysokiej klasy kolby. Pico na pewno zostanie ze mną na dłużej i chętnie zabiorę je na wszelkie wyjazdy, a możne nawet skuszę się kiedyś na espresso w lesie.
Czyści się łatwo, stosunkowo dobrze trzyma się w ręku, choć muszę przyznać, że trzeba też wyczuć, jak to trzymać. Przy pierwszym szocie źle trzymałem, naciskając dłonią na palec drugiej dłoni i nabawiłem się małego odcisku. Idąc dalej, można by powiedzieć, że Pico mogłoby sprawić kłopot nieco wątłym osobom.
Jakość wykonania elementów daje odczucie produktu premium. Zestaw jest niemal samowystarczalny, tamper jest bardzo dobry. Do dystrybucji wziąłbym jednak ze sobą normalne WDT. Innym problemem może okazać się też dolna zaślepka, która jest kiepsko spasowana albo ja nie umiem jej założyć. Niby jest od dołu specjalne żłobienie w które powinna wskoczyć, jednak mi się to nie udało. Nie powiedziałabym natomiast że jest to duży problem.
Na koniec zrzucę bombę. Za te 500-600zł to bardzo dobra alternatywa dla drogich ekspresów ciśnieniowych. Oczywiście mleka w Pico nie spienimy, ale patrząc na stosunek ceny do jakości samego espresso, nie wiem czy znalazłby się produkt mogący konkurować z Pico.
-
Super szczegółowa recenzja, jedna z lepszych w internecie!
Moje uwagi odnośnie sprzętu, fakt ile akcesoriów dodaje producent to super sprawa, nawet małe WDT - czuć świadomość twórców.
Widać, że każdy element jest wysokiej jakości. Co do samego sprzętu istotnie, w zależności czy kapsułki, albo jak mamy fajny ręczny młynek do espresso to bardzo poręczny zestaw, który można zabrać do hotelu na dłuższy wyjazd. Na pewno bije na głowę ręczne zaparzacze jak Flair czy Robot, tym, że jest łatwiejszy w obsłudze i bardziej mobilny, już pomijam kwestie hotelową, ale na pewno łatwiej zabrać go na wycieczkę w góry.Ciekawi mnie kwestia zmiany sitek, czy pasują normalnie inne sitka np. VST i czy będziesz się bawił w takie testy?
Co do ekspresów za 500zł to chyba inny target, ludzi bez pro młynków i ludzi pragnących nacisnąć jeden przycisk. W tej cenie można już celować w najtańszego Flair gdzie można się bawić profilowaniem ciśnienia, ale to problem na osobny temat.
-
Dzięki!
️
Jak na razie nie mam nic do zarzuceniu temu sitku, więc nie czuję potrzeby iścia w VST, ale czas pokaże. Na pierwszy rzut oka, otwory wyglądają wręcz na lepiej wykonane niż Lelit by IMS.
-
Podobno da się zmienić sitko na VST, ale ja również gdy użytkowałem Picopresso nie czułem takiej potrzeby. Moje wrażenia były identyczne, kawa była porównywalna z tym co można uzyskać z dobrej klasy kolby.
Zaskakujące, jaką kawę można uzyskać z tak niedrogiego urządzenia.
-
C ciastek odniósł się do tego tematu dnia
-
C ciastek odniósł się do tego tematu dnia
-